Tyle na świecie złotych rybek w akwariach, a wciąż tak wiele
niespełnionych marzeń. Wygląda na to, że nie da się kupić prawdziwej, magicznej
złotej rybki tak jak nie da się kupić miłości czy przyjaźni. Na próżno też
liczyć, że te niemagiczne wydadzą na świat magiczne potomstwo. Co gorsza, muszę
przyznać, że nie spotkałam też nigdy
dobrej wróżki ani dżina. Ludzie muszą radzić sobie sami.
Trafiłam dzisiaj na stronę Fundacji Mam Marzenie. Zobaczyłam
tam dzieci i ich pragnienia. Domek dla lalek, laptop, spotkanie z ulubionym
zespołem, wyjazd do Disneylandu. Może zabrzmi to brutalnie, ale wzruszyło mnie,
jak wiele z tych dzieci jest łysych. Właśnie to uświadomiło mi, jak wiele
musiały wycierpieć. Decyzję podjęłam niemal od razu: chciałabym pomóc.
Obawiając się, że nie wystarczy przekazać na rzecz Fundacji
moich dwóch złotych rybek, poszukałam informacji o samej organizacji. Działa ona
już od 10 lat. Zbiera marzenia od chorych dzieci, a następnie wolontariusze
robią wszystko, co mogą, żeby udało się je zrealizować. Jak do nich dołączyć?
Wystarczy przyjść na spotkanie, a tam będzie można się wszystkiego dowiedzieć.
Nawet najdalsza podróż
zaczyna się od pierwszego kroku. Dlatego na dobry początek wpisałam do
kalendarza zebranie wolontariuszy FMM. Wybiorę się tam 27 czerwca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz