Pieniędzy się nie
daje, ale jedzenia się nie odmawia. Taką zasadę wyniosłam z domu i tak
postępuję z żebrakami.
Niedawno kiedy
wychodziłam ze stołówki, zaczepił mnie jakiś pan i poprosił, żeby kupić mu zupę. W myśl mojej zasady, zamówiłam rosół i dałam panu 2 zł, żeby mógł za
niego zapłacić. Potem wyszłam, bo przecież nie będę siedzieć i patrzeć, jak ten
pan je. Bo po co?
A jednak jakiś czas
później wróciłam myślami do tej sytuacji i zaczęłam się zastanawiać, co by
było, gdybym została. Gdybym usiadła przy stole razem z nim i z nim
porozmawiała. Nie mam pojęcia o czym. O pogodzie? O zupie? Zastanawiam się, czy
taka chwila rozmowy o zjawiskach atmosferycznych nie okazałaby się czymś więcej
niż te 2 zł. Czy darując swój czas i zainteresowanie nie zrobiłabym znacznie
więcej dobrego niż tylko pozbywając się drobnych z portfela?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz